Mieszkam w Londynie od urodzenia, lecz jestem w połowie Polką. Moja matka jest Polką, a ojciec Anglikiem. Mam też siostrę, młodszą o dwa lata. Jest ona WIELKĄ fanką One Direction. Ich muzyka to zupełnie nie mój styl. Lecz jednego dnia przyszło mi pójść na ich koncert. Miałam do wyboru to, albo areszt domowy przez tydzień. Wybór był prosty.
- [T.I] chodź, bo się spóźnimy! - krzyczała [I.T.S]
- Już idę. - zwlekłam się niechętnie ze schodów. Wcale nie uśmiechało mi się pójście jako niańka. Cała jazda zajęła około 25 minut. Gdy zajechałyśmy przed budynkiem stał tłum rozwrzeszczanych fanek. Z siostrą podeszłyśmy do kasy i odebrałyśmy zamówione przed miesiącem bilety. Przeszłyśmy przez bramkę i po dziesięciominutowej przepychance stałyśmy pod samą sceną. Światła zgasły a na estradę wyszła piątka chłopaków. Dziewczyny zaczęły piszczesz i skakać jak opętane. 1D przywitali się z fanami i zaczęli śpiewać. W sumie, nie było tak źle. Jakoże miałyśmy wejściówki VIP, po skończonym koncercie poszłyśmy za kulisy. Siostra poszła po autografy dla nas i ustawiła się do zdjęcia z chłopakami. Następnie ja zrobiłam to samo. Podczas 'pozowania' do zdjęć ktoś łapał mnie za tyłek. Nie reagowałam. Przez cały czas jeden z chłopaków bacznie mi się przyglądał.
- [I.T.S] jak nazywa się ten chłopak w bordowej koszuli? - spytałam.
- Liam. Liam Payne. - odpowiedziała.
- OK, czas się zwijać. - powiedziałam i pociągnęłam siostrę w stronę wyjścia. Podczas powrotu cały czas piszczała, oglądała zdjęcia z chłopakami i ich autografy. W końcu dojechałyśmy do domu. Wykończona od razu poszybowałam do siebie do pokoju. Postanowiłam wziąć prysznic. Ściągnęłam rurki, które miałam na sobie i przeszukałam kieszenie. W tylnej coś było. Wyciągnęłam ją i oniemiałam. To był numer Liama. Odłożyłam go na stoliku nocnym i wzięłam prysznic. Przebrałam się w piżamę w kotki i położyłam na łóżku. Po przemyśleniach postanowiłam zadzwonić do Payne'a. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo? - usłyszałam.
- Hej. Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Byłam na dzisiejszym koncercie, włożyłeś mi karteczkę z numerem do spodni.
- Ahh tak! Pamiętam, jak mógłbym zapomnieć. Chciałbym się z Tobą spotkać. Miałabyś jutro czas?
- Oczywiście. Gdzie i o której?
- Może być o 4 pod Tower Bridge? - spytał.
- OK. Będę napewno. Do jutra.
- Do jutra.
Po zakończonej rozmowie odłożyłam telefon i poszłam zrobić sobie kolacje. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy. Oczywiście nie obeszło to uwadze mojej siostrze.
- A Ty co taka rozpromieniona? - spytała z ciekawością w oczach.
- To już nie można mieć dobrego humoru? - odpowiedziałam na pytanie, pytaniem.
- Co zrobiłaś, lub zrobisz? - podeszła do mnie.
- Nie uwierzysz...
- Powiedz, a się okaże.
- A więc umówiłam się na randkę z Liamem Paynem z One Direction.
- Nie gadaj! - krzyknęła.
- Mówiłam, że nie uwierzysz. - powiedziałam obojętnie i wyminęłam ją.
- Czekaj! Wierzę Ci. Powiedz gdzie i kiedy.
- Jutro o 4 pod Tower Bridge.
- OK, będę!
- Co?! Jak to : będziesz?
- Chcę was zobaczyć. Nie będziecie mnie widzieć. Obiecuje.
- Dobra, ale niech Cię tylko zobaczę, to...
- Obiecuję.
Zrobiłam sobie kanapki i usiadłam w salonie. [I.T.S] puściła stację muzyczną. Akurat puścili One Direction - Little Things. Wstałam i zaczęłam śpiewać. Byłyśmy same w domu, więc [I.T.S] podgłosiła na cały regulator i dołączyła do mnie. Jak oni mogli wcześniej mi się nie podobać? - pytałam samą siebie.
~`*~`*~`
Następnego dnia wstałam, posprzątałam w pokoju i usiadłam do laptopa. Weszłam na tweetera, facebooka i gg. Na tweeterze weszłam na konto Liama, wczoraj dodał nowego tweeta z naszym zdjęciem i podpisem: Z nową znajomą. Nie mogę doczekać się jutra! xx . Postanowiłam odpisać: Ja również! Do zobaczenia za kilka godzin! xx . Przeglądnęłam kilka stron plotkarskich i nim się obejrzałam była już 2. Poszłam wziąć relaksujący prysznic. Postanowiłam ubrać się 'na luzie' : czerwone rurki, biała bokserka, jeansowa kurta i białe conversy. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy zaczesałam w koński ogon. ' Perfekcyjnie ' - pomyślałam. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 3:30. Czas wychodzić. Zbiegłam ze schodów, zatrzasnęłam drzwi wykrzykujac krótkie: ' Wychodzęęę! ' Zapomniałam wziąć pieniędzy, więc musiałam skorzystać z najprostszego środka transportu: nogi. Na miejsce dotarłam z lekkim spóźnieniem.
- Hej. - powiedziałam i chciałam pocałować chłopaka w policzek, lecz ten niechcący odsunął głowę i dostał buziaka w usta. Spaliłam buraka i rzuciłam krótkie - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uspokoił mnie, na jego twarzy widniał wielki 'banan'. - Gotowa? - spytał.
- Jak zawsze. - odpowiedziałam. Liam wziął mnie za rękę i ruszyliśmy do Central Parku. Myślałam, że pójdziemy w jakieś ciche miejsce, aby unikać paparazzich. Byłam pewna, że nie dadzą nam spokoju, a tym czasem w parku roiło się od dzieci bawiących się na trawie, ich rodziców i starszych ludzi, rozmawiających na ławce. ŻADNYCH MEDIÓW.
- Tak właściwie, to gdzie idziemy? - przerwałam ciszę.
- Niespodzianka. Mam nadzieje, że Ci się spodoba. - puścił mi oczko. Szliśmy jeszcze z 20 minut śmiejąc się i rozmawiając. W jego towarzystwie czułam się wspaniale i tak bardzo swobodnie. Doszliśmy do jakieś wielkiej łąki. Zero ludzi, zero samochodów, totalne odludzie. Liam zawiązał mi oczy i poprowadził za rękę. Gdy byliśmy na miejscu, chłopak odwiązał chustkę. Stałam tam i patrzyłam na rozłożony czerwony kocyk, na którym porozstawiane były pozapalane świeczki. Wkoło było jedzenie, a w zasadzie same owoce. Byłam wniebowzięta.
- Tu jest cudownie, Liam. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Przytuliłam się do niego. - Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Dziękuje.
- Nie masz za co dziękować. Siadamy? - pokazał na kocyk. W odpowiedzi pokiwałam głową. Payne nalał wina do kieliszków. Czerwone Cin&Cin - takie jakie lubię. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, żartowaliśmy, jedliśmy, piliśmy. Straciłam poczucie czasu. Na dworzu było już ciemno.
- Muszę już iść. - powiedziałam. - Jest już bardzo późno.
- OK, odprowadzę Cię. - odpowiedział.
Ruszyliśmy w stronę mojego domu, trzymając się za ręcę. Zrobiło mi się zimno, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Zimno Ci? - spytał.
- Nie. - skłamałam, ale nie dało się go oszukać. Zdjął swoją bluzę, założył ją na mnie i mocno przytulił. Znałam go dwa dni, a czułam się taka szczęśliwa. Spacerowaliśmu ulicami Londynu, wtuleni w siebie. W końcu doszliśmy do domu. Stanęłam przed bramką, a Liam przede mną.
- Dziękuję, było naprawdę miło. - rzekłam.
- Cieszę się, że Ci się podobało. Spotkamy się jeszcze? - spytał.
- Mam nadzieje, że tak. - odpowiedziałam. - Pójdę już.
- Poczekaj! - złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował namiętnie, a zarazem czule. Nogi mi się ugięły i musiałam złapać się furtki. Odsunęliśmy się od siebie i pośpiesznie ruszyłam do domu, kiwając Liamowi, na pożegnanie. Od tamtej pory codziennie spotykaliśmy się ze sobą, a po dwóch miesiącach ogłosiliśmy, że jesteśmy razem. Uczucie jakie do niego żywię jest nie do opisania.