czwartek, 14 marca 2013

II. Liam.


Mieszkam w Londynie od urodzenia, lecz jestem w połowie Polką. Moja matka jest Polką, a ojciec Anglikiem. Mam też siostrę, młodszą o dwa lata. Jest ona WIELKĄ fanką One Direction. Ich muzyka to zupełnie nie mój styl. Lecz jednego dnia przyszło mi pójść na ich koncert. Miałam do wyboru to, albo areszt domowy przez tydzień. Wybór był prosty.
- [T.I] chodź, bo się spóźnimy! - krzyczała [I.T.S]
- Już idę. - zwlekłam się niechętnie ze schodów. Wcale nie uśmiechało mi się pójście jako niańka. Cała jazda zajęła około 25 minut. Gdy zajechałyśmy przed budynkiem stał tłum rozwrzeszczanych fanek. Z siostrą podeszłyśmy do kasy i odebrałyśmy zamówione przed miesiącem bilety. Przeszłyśmy przez bramkę i po dziesięciominutowej przepychance stałyśmy pod samą sceną. Światła zgasły a na estradę wyszła piątka chłopaków. Dziewczyny zaczęły piszczesz i skakać jak opętane. 1D przywitali się z fanami i zaczęli śpiewać. W sumie, nie było tak źle. Jakoże miałyśmy wejściówki VIP, po skończonym koncercie poszłyśmy za kulisy. Siostra poszła po autografy dla nas i ustawiła się do zdjęcia z chłopakami. Następnie ja zrobiłam to samo. Podczas 'pozowania' do zdjęć ktoś łapał mnie za tyłek. Nie reagowałam. Przez cały czas jeden z chłopaków bacznie mi się przyglądał.
- [I.T.S] jak nazywa się ten chłopak w bordowej koszuli? - spytałam.
- Liam. Liam Payne. - odpowiedziała.
- OK, czas się zwijać. - powiedziałam i pociągnęłam siostrę w stronę wyjścia. Podczas powrotu cały czas piszczała, oglądała zdjęcia z chłopakami i ich autografy. W końcu dojechałyśmy do domu. Wykończona od razu poszybowałam do siebie do pokoju. Postanowiłam wziąć prysznic. Ściągnęłam rurki, które miałam na sobie i przeszukałam kieszenie. W tylnej coś było. Wyciągnęłam ją i oniemiałam. To był numer Liama. Odłożyłam go na stoliku nocnym i wzięłam prysznic. Przebrałam się w piżamę w kotki i położyłam na łóżku. Po przemyśleniach postanowiłam zadzwonić do Payne'a. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo? - usłyszałam.
- Hej. Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Byłam na dzisiejszym koncercie, włożyłeś mi karteczkę z numerem do spodni.
- Ahh tak! Pamiętam, jak mógłbym zapomnieć. Chciałbym się z Tobą spotkać. Miałabyś jutro czas?
- Oczywiście. Gdzie i o której?
- Może być o 4 pod Tower Bridge? - spytał.
- OK. Będę napewno. Do jutra.
- Do jutra.
Po zakończonej rozmowie odłożyłam telefon i poszłam zrobić sobie kolacje. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy. Oczywiście nie obeszło to uwadze mojej siostrze.
- A Ty co taka rozpromieniona? - spytała z ciekawością w oczach.
- To już nie można mieć dobrego humoru? - odpowiedziałam na pytanie, pytaniem.
- Co zrobiłaś, lub zrobisz? - podeszła do mnie.
- Nie uwierzysz...
- Powiedz, a się okaże.
- A więc umówiłam się na randkę z Liamem Paynem z One Direction.
- Nie gadaj! - krzyknęła.
- Mówiłam, że nie uwierzysz. - powiedziałam obojętnie i wyminęłam ją.
- Czekaj! Wierzę Ci. Powiedz gdzie i kiedy.
- Jutro o 4 pod Tower Bridge.
- OK, będę!
- Co?! Jak to : będziesz?
- Chcę was zobaczyć. Nie będziecie mnie widzieć. Obiecuje.
- Dobra, ale niech Cię tylko zobaczę, to...
- Obiecuję.
Zrobiłam sobie kanapki i usiadłam w salonie. [I.T.S] puściła stację muzyczną. Akurat puścili One Direction - Little Things. Wstałam i zaczęłam śpiewać. Byłyśmy same w domu, więc [I.T.S] podgłosiła na cały regulator i dołączyła do mnie. Jak oni mogli wcześniej mi się nie podobać? - pytałam samą siebie.
~`*~`*~`
Następnego dnia wstałam, posprzątałam w pokoju i usiadłam do laptopa. Weszłam na tweetera, facebooka i gg. Na tweeterze weszłam na konto Liama, wczoraj dodał nowego tweeta z naszym zdjęciem i podpisem: Z nową znajomą. Nie mogę doczekać się jutra! xx . Postanowiłam odpisać: Ja również! Do zobaczenia za kilka godzin! xx . Przeglądnęłam kilka stron plotkarskich i nim się obejrzałam była już 2. Poszłam wziąć relaksujący prysznic. Postanowiłam ubrać się 'na luzie' : czerwone rurki, biała bokserka, jeansowa kurta i białe conversy. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy zaczesałam w koński ogon. ' Perfekcyjnie ' - pomyślałam. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 3:30. Czas wychodzić. Zbiegłam ze schodów, zatrzasnęłam drzwi wykrzykujac krótkie: ' Wychodzęęę! ' Zapomniałam wziąć pieniędzy, więc musiałam skorzystać z najprostszego środka transportu: nogi. Na miejsce dotarłam z lekkim spóźnieniem.
- Hej. - powiedziałam i chciałam pocałować chłopaka w policzek, lecz ten niechcący odsunął głowę i dostał buziaka w usta. Spaliłam buraka i rzuciłam krótkie - Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uspokoił mnie, na jego twarzy widniał wielki 'banan'. - Gotowa? - spytał.
- Jak zawsze. - odpowiedziałam. Liam wziął mnie za rękę i ruszyliśmy do Central Parku. Myślałam, że pójdziemy w jakieś ciche miejsce, aby unikać paparazzich. Byłam pewna, że nie dadzą nam spokoju, a tym czasem w parku roiło się od dzieci bawiących się na trawie, ich rodziców i starszych ludzi, rozmawiających na ławce. ŻADNYCH MEDIÓW.
- Tak właściwie, to gdzie idziemy? - przerwałam ciszę.
- Niespodzianka. Mam nadzieje, że Ci się spodoba. - puścił mi oczko. Szliśmy jeszcze z 20 minut śmiejąc się i rozmawiając. W jego towarzystwie czułam się wspaniale i tak bardzo swobodnie. Doszliśmy do jakieś wielkiej łąki. Zero ludzi, zero samochodów, totalne odludzie. Liam zawiązał mi oczy i poprowadził za rękę. Gdy byliśmy na miejscu, chłopak odwiązał chustkę. Stałam tam i patrzyłam na rozłożony czerwony kocyk, na którym porozstawiane były pozapalane świeczki. Wkoło było jedzenie, a w zasadzie same owoce. Byłam wniebowzięta.
- Tu jest cudownie, Liam. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Przytuliłam się do niego. - Jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Dziękuje.
- Nie masz za co dziękować. Siadamy? - pokazał na kocyk. W odpowiedzi pokiwałam głową. Payne nalał wina do kieliszków. Czerwone Cin&Cin - takie jakie lubię. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, żartowaliśmy, jedliśmy, piliśmy. Straciłam poczucie czasu. Na dworzu było już ciemno.
- Muszę już iść. - powiedziałam. - Jest już bardzo późno.
- OK, odprowadzę Cię. - odpowiedział.
Ruszyliśmy w stronę mojego domu, trzymając się za ręcę. Zrobiło mi się zimno, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.
- Zimno Ci? - spytał.
- Nie. - skłamałam, ale nie dało się go oszukać. Zdjął swoją bluzę, założył ją na mnie i mocno przytulił. Znałam go dwa dni, a czułam się taka szczęśliwa. Spacerowaliśmu ulicami Londynu, wtuleni w siebie. W końcu doszliśmy do domu. Stanęłam przed bramką, a Liam przede mną.
- Dziękuję, było naprawdę miło. - rzekłam.
- Cieszę się, że Ci się podobało. Spotkamy się jeszcze? - spytał.
- Mam nadzieje, że tak. - odpowiedziałam. - Pójdę już.
- Poczekaj! - złapał mnie za rękę, przysunął do siebie i pocałował namiętnie, a zarazem czule. Nogi mi się ugięły i musiałam złapać się furtki. Odsunęliśmy się od siebie i pośpiesznie ruszyłam do domu, kiwając Liamowi, na pożegnanie. Od tamtej pory codziennie spotykaliśmy się ze sobą, a po dwóch miesiącach ogłosiliśmy, że jesteśmy razem. Uczucie jakie do niego żywię jest nie do opisania.

wtorek, 12 marca 2013

I. Louis.

Leżałam w domu na kanapie i oglądałam filmy. Louis dzwonił, że się spóźni, bo w studiu się przedłużyło. Czekałam niecierpliwie, bo musiałam powiedzieć mu coś ważnego.  W afekcie ubrałam się i ruszyłam na zakupy, aby zabić czas. Próbowałam się zadzwonić do ukochanego, jednak bez najmniejszego skutku. Postanowiłam pójść do naszej ulubionej restauracji, aby zamówić coś na kolację. Weszłam i doznałam szoku. Przy stoliku, gdzie siedzieliśmy na naszej pierwszej randce siedział Louis, lecz nie był sam. Siedział tam z nią! Z Eleanor Calder. Całowali się i trzymali za ręce. Lou nie zwracał nawet uwagi na to, że to miejsce publiczne i, że dziennikarze mogą go nakryć na zdradzie. Wybiegłam stamtąd z płaczem i pośpieszyłam do domu. Położyłam się na łóżku i szlochałam. W końcu usłuszałam chrzęk przekręcanego klucza. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało. Pobiegłam do łazienki, przemyłam twarz, rzęsy pociągnęłam tuszem i wyszłam. Usiadłam na łóżku, wzięłam jakiś magazyn i zaczęłam czytać od połowy. Wszedł do pokoju cały w skowronkach.
- Hej kochanie. - powiedział i pocałował mnie. 
- Cześć skarbie. - odpowiedziałam bez entuzjazmu. Tommy poszedł wziąć prysznic, a ja wyczerpana zasnęłam. 
Rano wstałam pierwsza i poszłam do sklepu, na zakupy. Na pierwszych stronach gazet był mój chłopak z El. Wzięłam pierwszą lepszą i podeszłam do kasy. Wróciłam do domu, ruszyłam do pokoju, Louis brał prysznic. Weszłam do łazienki, magazyn wrzuciłam mu pod prysznic i wyszłam.
Pakowałam swoje rzeczy, a on wbiegł do sypialni.
- Proszę, wysłuchaj mnie. To nie było tak! - wyrwał mi rzeczy, które schowałam do walizki i wyrzucił za siebie. 
- Zostaw! Nie mam zamiaru słuchać Twoich wyjaśnień! Przegiąłeś. Już raz dostałeś drugą szansę. Na trzecią nie masz co liczyć! - krzyczałam, a po moich policzkach spływały łzy. Tak, już raz mnie zdradził, wybaczyłam. Ale drugi raz? I to z tą samą dziewczyną? 
- Przestań się tak zachowywać! - teraz i on płakał. 
- Jak? Co według Ciebie powinnam zrobić?! Przytulić Cię i powiedzieć, że nic się nie stało? Gdybyś chociaż sam się przyznał! Co Ty w niej widzisz, co? W czym jest lepsza ode mnie, że poleciałeś do niej drugi raz? A z resztą... Co mnie to obchodzi!? Droga wolna, teraz może się tu wprowadzić Eleanor. A o mnie zapomnij! 
- Ale to naprawdę nie tak! Musiałem to zrobić! Modest! kazał. 
- Nie kłam, Louis! Byłam tam wczoraj! Widziałam na własne oczy jak się z nią migdalisz! W naszej ulubionej restauracji, przy naszym ulubionym stoliku! Gratuluje pokory, Tomlinson!  - wzięłam walizkę i zbiegałam ze schodów. Potknęłam się o własne stopy i więcej już nie pamiętam. 
*OCZAMI LOUISA*
Wyszła. Zostawiła mnie. Siedziałem na łóżku i płakałem, gdy usłyszałem głośny huk. Od razu wybiegłem na hol. To była ona, leżała na dole, chyba nieprzytomna. Podbiegłem do niej i zadzwoniłem na karetkę. Po pięciu minutach przyjechali. Zabrali [T.I] do szpitala. Pojechałem za nią, po drodze dzwoniąc do Harry'ego, że nie będzie mnie dziś w studiu, z powodu zaistniałej sytuacji. Zrozumiał. 
Siedziałem załamany na korytarzu szpitalnym, nagle poczułem na plecach czyjąś ciepłą dłoń. To był Harry, a za nim stała reszta chłopaków. Harry przytulił mnie i zaczął pocieszać.
- Chłopaki, to moja wina. Ona przeze mnie tu leży. Dowiedziała się, że znów ją zdradziłem. To ja powinienem tu leżyć, nie ona. - płakałem jak nigdy dotąd. Byłem gotów błagać ją na kolanach, aby mi wybaczyła, choć wiedziałem, że na to nie zasługuje.
*OCZAMI [T.I]*
Miałam piękny sen. Śniło mi się, że wychodzę za Louisa. Ślub odbywał się w kościele. Świadkiem był Harry (tak jak kiedyś sobie obiecali) a świadkową Danielle. Louis, jako mężczyzna, składał przysięgę jako pierwszy:
- Ja Louis Tomlinson biorę Ciebie [T.I] za żonę i ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg. 
Następnie ja zrobiłam to samo. W końcu nastąpiła wymiana obrączek.
- [T.I] przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. - powiedział i włożył na mój palec obrączkę.
- Louisie, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. - zrobiłam to samo. Wtedy zabrał głos ksiądz.
- Pani [T.N] proszę się obudzić, jest tu Pani chłopak. 
Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Światła świeciły tak intensywnie, że nie mogłam znów ich otworzyć. 
- Zgaście światło! - powiedział lekarz. - Proszę otworzyć oczy. - tak też zrobiłam. Podniosłam głowę i poczułam mocny ból z tyłu. Bezradnie opadłam na poduszkę. 
- Jestem przy Tobie, kochanie. - to był głos Louisa. Trzymał mnie za rękę. Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego stronę. Płakał. 
- Co się stało? - spytałam. 
- Spadłaś ze schodów, masz lekkie wstrząśnienie mózgu i skręconą kostkę. Jutro wrócimy do domu. - uśmiechnął się słabo.
- Nie mam zamiaru z Tobą nigdzie wracać! A tym bardziej mieszkać z Tobą. Pomimo tego co się stało, pamiętam, że mnie zdradziłeś, Loui. - powiedziałam szeptem i zaczęłam płakać. - Jest tu ktoś jeszcze? 
- Tak, chłopacy. - powiedział cicho. 
- Zawołaj Harry'ego. - powiedziałam szorstko.
- Poczekaj. Mogę Cię o coś spytać? 
- Pośpiesz się, Lou. 
- Chciałem się dowiedzieć, czy... - nie dokończył, bo wszedł lekarz. 
- Dzień dobry, Pani [T.I]. Jak się Pani czuję? - spytał lekarz.
- Dobrze. Proszę mi powiedzieć czy wszystko jest w porządku. 
- Niestety nie mogę. W wyniku wypadku straciła Pani dziecko. 
- Co straciła?! - krzyknął Louis. 
- To pan nie wiedział? - spytał lekarz. - Pańska dziewczyna była w drugim miesiącu ciąży. 
- Jak to? - był kompletnie zdezorientowany. 
- Zostawię państwa samych. Powinniście sobie to wyjaśnić. - wyszedł. 
- Dlaczego nie wiedziałem, że jesteś w ciąży? - spytał wpatrując się we mnie z wściekłą miną. 
- Dowiedziałam się w dzień, kiedy mnie zdradziłeś. Chciałam Ci powiedzieć po Twoim powrocie, niestety nie zdążyłam. - znów zaczęłam szlochać. 
- Przepraszam, naprawdę. Daj mi ostatnią szansę. Obiecuję, że już nigdy więcej Cię nie zranie. Przysięgam, że już nigdy nie spotkam się z El. Jesteś jedyną osobą, na której mi zależy. Wybacz mi, ostatni raz.
- Louis ja nie wiem... Jak mam Ci zaufać, skoro zrobiłeś już to dwa razy? Skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz i trzeci? 
- Uwierz mi na słowo. Wybacz mi, a pokażę Ci, że możesz mi ufać. Błagam...
- Dobrze, ale to już ostatni raz. Przysięgam, że następnym razem nie pójdzie tak dawno. Następnym razem zniknę z Twojego życia. 
- Nie będzie następnego razu. - powiedział po czym pocałował mnie zachłannie, jakbym miała mu uciec. 
~`*~`*~`*~`
- Ja Louis Tomlinson biorę Ciebie [T.I] za żonę i ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg. 
Następnie ja zrobiłam to samo. W końcu nastąpiła wymiana obrączek.
- [T.I] przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. - powiedział i włożył na mój palec obrączkę.
- Louisie, przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności. - zrobiłam to samo. Wtedy zabrał głos ksiądz.
- Ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie się pocałować. 
Złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Wyszliśmy z kościoła jako małżeństwo.
Pojechaliśmy na plażę, gdzie odbywało się wesele. 
- Przepraszam! Muszę coś ogłosić. - powiedziałam wstając. - Jestem w ciąży!